Świętowaliśmy tydzień temu chrzest najmłodszej córki. Z tej okazji zrobiłam dzień wcześniej moim dzieciom i kuzynce katechezę poświęconą temu sakramentowi.
Wieczór wcześniej ozdobiłam biała świecę, by przypominała paschał.
Przygotowałam stolik modlitwy.
Znalazły się na nim oryginalne świece chrzcielne dzieci.
Mówiłam o światłości zapowiedzianej dawno przez proroków ("Naród kroczący w ciemnościach, ujrzał światłość wielką"), o momencie, gdy ta światłość przyszła na ziemię (zapaliłam paschał), o tym, że w pewnej chwili ciemność zwyciężyła tę światłość (zgasiłam paschał), ale zapłonęła na nowo i to w taki sposób, że już nigdy nie zgaśnie (zapalam paschał).
O tym, że Jezus chciał podarować tę światłość wszystkim ludziom i że otrzymało już ją wiele osób. O tym, że dostałam ją i ja w dniu chrztu i że oni też ją otrzymali (po kolei zapalaliśmy świece od paschału, mówiąc: "Światłość ta dotarła do Ciebie, ..., przyniósł ci ją twój Ojciec Chrzestny").
Dzieci bardzo przeżyły ten moment.
Mówiłam też o białej szacie. Oglądaliśmy ich własne szatki z chrztu.
Mówiłam też o geście polanej główki. Polałam swoją dłoń zaciśniętą w pięść, wypowiadając słowa, które mówi kapłan w czasie obrzędu chrztu.
Gdy padło pytanie, czy to jest święcona woda, powiedziałam, że nie, bo my nie robimy tutaj chrztu, tylko poznajemy gest, który jest wykonywany w kościele. Poprosiłam, by w czasie uroczystości zwrócili uwagę na ten moment.
Później chętnie odtwarzali ten gest.
Tydzień później, wzięli ręczniki papierowe i zrobili swoje szatki :)
Tak wygląda szatka mojego syna:
Starszy Brat namalował też obrazek - krzyż/ światłość wychodząca z grobu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz