Tuwima nie trzeba nikomu przedstawiać. I do jego geniuszu językowego przekonywać. Czytanie go dzieciom sprawia mi wielką przyjemność. Wiele jego wierszy weszło do klasyki dziecięcej literatury, ale dla mnie ulubionym utworem z dzieciństwa jest wierszyk "O panu Tralalińskim". Nie wiem czemu pomijany w książeczkach dla dzieci. A przecież jest genialny dla trzylatków, którzy bawią się słowem, uwielbiają rymy.
Postanowiłam urozmaicić czytanie o obrazki, które dodatkowo pozwolą synowi lepiej zrozumieć tekst. Poza tym dziecko może samodzielnie układać elementy, zgodnie z tym, co słyszy.
Dużo jest teraz pięknie ilustrowanych książek. Niektóre dizajnersko odjechane. Długo szukałam książeczki, która będzie miała proste, jasne ilustracje przedstawiające osoby wystepujące w wierszu. I znalazłam.
Książka kosztowała 6 zł, więc po przeliczeniu kosztów kolorowego ksero, zdecydowałam się kupić 3 egzemplarze. Z dwóch powycinałam postacie, a trzecia znalazła swoje zaszczytne miejsce na półce z książkami.
Naszkicowałam kontury budynków na tekturze, a Starszy Brat pomagał kolorować budynki. Rozmawialiśmy o komisariacie, sądzie, szpitalu, szoferze, gazeciarzu, adwokacie, rozszerzając tym samym słownictwo.
Później wybierał kolory patyczków, które przyklejałam do postaci.
Następnie ćwiczył precyzję, wkładając patyczki w nieduże otwory i w końcu uważnie słuchał Tuwima. A nade wszystko dobrze się bawił. Z jakiegoś powodu najbardziej spodobała mu się... kucharka ;)
1 komentarze:
Świetne! Zgapiam pomysł kochana :) niech no tylko Aliśka podrośnie, żeby słuchać jak czytam dłużej niż 1 minutę :P
Prześlij komentarz