poniedziałek, 5 października 2015

Drugie życie pewnej książki

Na warszawskiej Woli mam kilka ulubionych second handów, do których zaglądam w miarę regularnie. Jestem gorącą zwolenniczką zakupów w takich miejscach z powodów ideologicznych i - co oczywiste - finansowych. Kupowanie rzeczy z odzysku, wielorazowość to bliskie mi zasady, które ograniczają produkcję, zużycie surowców potrzebnych do wytworzenia ubrań i akcesoriów, a co za tym idzie ilość odpadów. Ot, taki mały gest sprzeciwu wobec nadmiernej komsumpcji.

Do kupowania w takich miejscach ubrań dla dzieci przekonał mnie też aspekt zdrowotny, ekologiczny. Nowe ubranka dopiero po wielu praniach pozbawione są szkodliwych substancji stosowanych podczas uprawy bawełny i szycia ubranka (nawozy, środki ochrony roślin, konserwanty, barwniki). Ciuszki, kupione w lumpeksie są więc zdrowsze dla cienkiej skóry dziecka, bo kilkukrotnie wyprane.
I - co przyzna każdy, kto tam kupuje - można bez większego problemu znaleźć ubranka lepsze gatunkowo i po prostu ładniejsze niż w sklepach. Denerwuje mnie w sieciówkach, że trudno kupić w nich bluzkę czy czapkę, która nie będzie reklamą jakiegoś animowanego filmu czy gry komputerowej. 

Moje ulubione second handy to takie, w których można znaleźć nie tylko ubrania. Trochę przypominające charity shops, z książkami, płytami, zabawkami i różnymi durnostojkami.
Znajduję w nich wspaniałe rzeczy dla moich dzieci.

Oto kilka z nich:


Od czasu do czasu z takich zakupów wracam z książeczkami dla dzieci. To, co robię, zanim dam je dzieciom do oglądania, to czyszczę każdą stronę wilgotnymi chusteczkami do pupy (bo mają też właściwości odkażające) i osuszam ręcznikiem papierowym.
Książeczki te są najczęściej napisane po angielsku, co traktuję jako zaletę, choć na tym etapie, na jakim jesteśmy, czytam dzieciom tylko po polsku.
Dziś chcę jednak napisać o książeczce duńskiej (a przynajmniej tak mi się wydaje). Postanowiłam dać jej jednak polskie napisy, gdyż Starszy Brat coraz częściej pyta o to, co jest napisane. A ponieważ zna większość literek, nie chcę wprowadzać mu zamieszania w głowie.

Znalazłam w internecie wierszyk o gąsienicy, który po części wykorzystałam w mojej translatorskiej działalności ;-)
Oto efekt:



przed


po



przed
  

po


przed
po








0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

(c)2009 Mamo, ZRÓB TO SAMo. Based in Wordpress by wpthemesfree Created by Templates for Blogger