Nasza choinka w zasadzie co roku wygląda tak samo. Są na niej pamiątki przywiezione z podróży, naturalne ozdoby, "bombki" i aniołki plecione na szydełku, no i obowiązkowo pierniki. W tym roku nie mogło być inaczej. Zapamiętam ten czas, bo po raz pierwszy piekłam je z synem, o czym pisałam
tu. Tak to jest. Kiedyś wyobrażałam sobie ten dzień, marzyłam, by nastąpił dzień, kiedy będę dekorować choinkę, piec ciasta z moimi dziećmi i ten moment nastąpił. Każdego dnia jestem za to wdzieczna i przypominam sobie o tym zwłaszcza w trudniejsze dni.
No, a skoro Starszy Brat wziął się do roboty, nie mogło być inaczej. Ja wycinałam domki, a on to, co Tygrysy lubią najbardziej. I tak powstały piernikowe statki, samochody, samoloty (niestety żaden nie przetrwał), i obowiązkowo pociągi.
|
niektórzy postawili tylko na konsumpcję |
|
tak to się mniej więcej prezentuje |
0 komentarze:
Prześlij komentarz